Na skrawku ziemi
szukam azylu dla wielkiej miłości,
by zapomnieć o zwykłych świństwach.
Na skrawku lasu
nie dostrzegam pradawnych drzew i zwierząt,
wśród zarośli przemyka ledwie cień zaskrońca.
Na skrawku cienia
próbuję odnaleźć własny wizerunek
i odkryć dobre chwile w przełamanych liniach.
Na skrawku nieba
Wypatruję oznak losu i zwiastunów szczęścia.
Gdy spada gwiazda, nie wiem gdzie i komu?
Na skrawku pamięci
zapisuję ulotność promieni,
nie zazdroszcząc nikomu bystrego widzenia.
Wędruję tuż za kotem własnymi ścieżkami,
zerkając w stronę spełnionego życia.
Jestem już wyłącznie cząstką siebie samej
pomiędzy trzema porami roku.
Usmierca mnie biel wiecznej zmarzliny.