Dwie siostry
- Autor: Grzegorz Trochimczuk
- Kategoria: Proza
- Odsłon: 1576
Grzegorz Trochimczuk
I.
Krysia urodziła się gdy w kraju rosło ciśnienie przed odwilżą. Matka przy porodzie krzyczała bolesne O, o Boże! Krysiu! Ulica krzyczała So-li-dar-ność! Siostra Krysi, Anka, chyżo wyskoczyła wprost do świata stanu wojennego półtora roku później. Bezgłośnie. Niezidentyfikowany przez nikogo wróg stał wtedy bardzo blisko bramy ich domu. W każdym razie swój wróg. W pojeździe opancerzonym. Wyglądało groźnie, bo sprzęt wojskowy to nie zabawki. Funkcjonariusza na szczęście dawało się rozpoznać w realu. Tak jak tego w telewizorze, nową gębę dopiero co ujawnioną na wizji, ubranego w zielony mundur bez dystynkcji „nieprzyjaciel-przyjaciel”. Kolorowa, ekscytująca rzeczywistość jak półki w samie. Ocet i sól.
Ojciec dziewczynek tyrał na budowie na dwie zmiany, a w zasadzie jak wypadło. Dwie zmiany, dwie córki, na dodatek prawie dwie paczki papierosów dziennie. Płucom Mietka, zwykle w chłodnym zimowym powietrzu brakowało tchu. Kasłał, zwykła rzecz. Maria nie dawała mu spokoju.
– Nie pal tyle! – rozdrażniona narzekała podniesionym głosem. – Wylądujesz na Płockiej.
– Daj spokój – odburkiwał. Ich rozmowy już od dawna przypominały pojedyncze strzały, które rozlegały się nagle.
Zazwyczaj oddzielała je spora przestrzeń milczenia i czas, dłuższy niż potrzebny do namysłu. Marii nie zależało na pyskówkach. Ale nie pozwoli na głupotę! Kłopoty same znajdują sobie drogę do człowieka. Czyżby o tym nie wiedział?
Na co dzień zmagali się z trudami życia w szarym kraju. Głodniejącym. Walczącym o najprostsze sprawy – kaszankę, salceson, okazjonalny kawałek szynki raz na jakiś czas, papier toaletowy, pieluchy, ubranka. Dziewczynki rosły. Maria sama szyła niektóre ciuszki. Zatrudniona jako szwaczka w spółdzielni krawieckiej wyczerpała wszelkie należne urlopy z okazji urodzin dzieci. Dlatego Ania trafiła do żłobka a Krysia do przedszkola. Zaprowadzić, odebrać. Czasem padło na ojca.