Gdy piszę wiersz
w milczącej chwili
umiera jasnowidz w Manili,
pięcioro nowo narodzonych co słowo,
po przecinka desperat rzuca się w dół głową.

Gdy piszę
spada lawina, wylewa rzeka, w drzewo trafia piorun,
piołun pali usta, wyje zdradzona,
chirurg wyjmuje serce, jemioła na ramionach
błogosławi.

Gdy palcami wystukuję myśl
budzi się Bardarbunga i lawina błota topi plemię,
hołota odgryza laur Hermesowi,
płacze idiota nad Garonną,
że płynie.

Gdy wygładzam czoło
litery stają żywe w nowym porządku,
dziadunio kurczowo trzyma się gromnicy,
listonosz zawiadamia o rencie,
w klinice cywilizują się dzicy.

Gdy piszę nie widać końca
jeszcze jest co jest,
ziemia niebo ogień i woda
w miłosnym lub apokaliptycznym splocie,
dopiero później będzie co wieszczę.

______________________
Warszawa, 4 grudnia 2014