Miasta stały się pospolite, kibitnikowate
pożerają kasztany.
Stada zerwały nerw,
który drażnił poetów. Popart liże uszy, oczy i usta.
Złamana słoma zasypała język Różewicza,
oblepiła Trans-Atlantyk. Plują i wypluć nie mogą.
Dojrzała moja pokora. Wyschnięte łuski
odpadły, na martwym czerwie.
Na nowo zaróżowią się pędy Abrahama,
dostąpisz źródła Absalomie. Zabij Molocha.
Kto zobaczy drugiego niech zapyta o imię.
Możliwe, że podaruję mu klin. Wbije w mur, w szczelinę.
Nędza w sercu jak gruz,
pustka bez ram rozpędzona prosto w nic.
Dlatego rysuję prostokąt okna,
w którym ogłaszam bunt.
_________________________
Ilustracja: Bunt ludzkości
Iwy, 6 maja 2014