Było: ojciec zapędził w kozi róg.
Kopytkiem żłobiłem rów.
Rywal bódł.
Matka zostawiła piąstki skrzydeł.
Miękkim cieniem
kołysała.
Pewnego dnia męsko-żeński bóg
otworzył okno, serce. Kroił,
sztukował,
bolał.
Zamiast zbawiać jestem
zbawiony.
Z koślawych liter wyprowadzam wzór
rybonukleinowy. Poruszam siebie.
Na ojczystej gałęzi czuły
eseista.
_________________________________
Ilustracja: Modigliani: Juan Gris
Iwy, 19 sierpnia 2014