Tożsamość bez jutra
- Autor: Joanna Turczyn
- Kategoria: Poezja
- Odsłon: 1887
głuchnie
strwożona wołaniem przeszłości
ostrożnie traci głos
nie pamięta szeptów
dotyku matki
cieplejszego od samej tęsknoty
głuchnie
strwożona wołaniem przeszłości
ostrożnie traci głos
nie pamięta szeptów
dotyku matki
cieplejszego od samej tęsknoty
milczenie Zapadło
gęstnieje
wolne od marności
Górą dudni zaciężne wojsko
chichoczą podlotki
marzec rozmnaża koty
drą pazury
jeszcze niezebrane
wszystkie owoce
zawiązują się blisko krawędzi
świadomości
w ogrodzie wcale nie rajskim
dodają goryczy
by nie było za słodko
może zbyt szybko
zemdlić
chrzęst trzask
świst
nazbyt wyraźne
Starszy pan na ławce
dwie kości udowe bez zmian
miednica podparta szczebelkiem
Zamszowe półbuty
ponadwymiarowe bokserki
koszula w kratę z rozpiętym guzikiem
Palcem śledzi zakręt czasoprzestrzeni
i wodzi gołym okiem
cugle
W ścięgnach zastygł Hamlet
z pytaniem:
Nie być?
zabawnie podryguję
dzwonią dzwoneczki
błazeństwem owijam twarz
prześmiewcy
od początku mam
wesołą książkę
jedyną w zgiełku
z natury
pomyślałem
jestem taki sam jak wszyscy
strudzony liczeniem pozamykanych klatek
może mam trochę inne oczy - niebieskie
posypane piaskiem
kiedyś żyłem w stadzie
pożyczałem od innych usta
by nikt zakłamanych słów
nie powtarzał
(z cyklu „Zawsze chciałam mieć ogród, w którym zakwitną mity")
drzewo pamięta
ręce przodków
spoglądały na synów
niegdyś obleczone w skórę
kawałki mięsa
wylewały żółć liśćmi
umysł we mnie otwieram
rozbłyskiem światła
niknę na granicy między
jasnym i bezmyślnym
czego dotknę
rozejdzie się w czasie
Było: ojciec zapędził w kozi róg.
Kopytkiem żłobiłem rów.
Rywal bódł.
Matka zostawiła piąstki skrzydeł.
Miękkim cieniem
kołysała.